czwartek, 19 lipca 2012

Odeszło w (nie)zapomnienie

Przyjaźniłyśmy się od najmłodszych lat. Może wtedy nie rozumiałam łączącej nas więzi. Byłyśmy może za młode by nazwać to przyjaźnią. Ogólnie to nie spotykałyśmy się za często. W podstawówce chodziłyśmy do jednej klasy, ale należałyśmy do innych grupek. Ale wciąż 'po godzinach' spotykałyśmy się. Nie codziennie, ale każdą chwilę potrafiłyśmy wykorzystać jak jednej dzień rozłąki. Po szkole już należałyśmy do jednej grupy, tej zdaje się ważniejszej. W gimnazjum już byłyśmy w innych klasach. Ale mieszkałyśmy zaledwie trzy domy od siebie, więc ciągle byłyśmy blisko. Również nasza przyjaźń nie była zbyt widoczna, gdyż nadal nie spotykałyśmy się za często. Ale zawsze każda mogła na każdą liczyć. Nie zostawiłaś mnie w moje urodziny, kiedy wszyscy uciekli po godzinie. Byłaś ze mną niemal do północy i wysłuchiwałaś moich narzekań. To z Tobą mam najwięcej zwariowanych przygód. To z Tobą narodziła się moja miłość do koni. To z Tobą rozwaliłam sobie mój pierwszy ukochany rower. To z Tobą spałam w przyczepie w burzową noc i to z Tobą przesiadywałam w wakacyjne wieczory oglądając gwiazdy i opowiadając sobie zmyślone straszne historie. Nasza więź nie była widoczna na pierwszy rzut oka. W szkole nikt by nie pomyślał, że się przyjaźnimy, bo nawet ze sobą na przerwach nie gadałyśmy. Ty siedziałaś w swojej grupie, ja w swojej. Może to dziwne prawda? Ale to wszystko było w nas, nikt nie musiał o tym wiedzieć, ważne, że my to czułyśmy, że zawsze możemy na siebie liczyć. W trzeciej gimnazjum Ty wyprowadziłaś się do miasta obok. Niby dalej chodziłaś do tej samej szkoły, ale nie było już tych niespodziewanych wizyt w domu, kiedy wpadałaś ze swoim pieskiem i mówiłaś "Idziemy się przejść?". Po przeprowadzce wszystko musiało być planowane "Cześć, mogę do Ciebie dziś wpaść? ", "Masz czas za tydzień?" - to nie było w naszym stylu. Wszystko nagle się zmieniło, nic już nie jest takie samo. Wszystko gdzieś zniknęło. Nawet nie wiem kiedy całkowicie się od siebie oddaliłyśmy. Nagle przestałyśmy mówić do siebie nawet "cześć" w szkole. Nawet o tym, że masz chłopaka dowiedziałam się z Facebooka. To wszystko tak strasznie mnie boli, że tak się stało. Przecież przeprowadzka nie powinna być problemem, jeśli nasza przyjaźń była silna prawda? A może taka nie była. Może któraś z nas mylnie odniosła wrażenie, że w tej sytuacji nie trzeba się bardziej postarać? Przecież nigdy za często się nie spotykałyśmy. Zawsze tak było.  Ale nigdy nie trwało to, aż dziewięć miesięcy. Teraz Ty masz swoją nową grupę w nowym mieście, ja tą samą co miałam. Każda poszła w swoją stronę. Czasami chciałabym do Ciebie napisać, zadzwonić, spotkać się z Tobą. Zapytać co tam u Ciebie. Opowiedzieć co u mnie. Z moją obecną przyjaciółką nigdy nie będzie łączyć mnie taka więź jak z Tobą. Chciałabym z Tobą pogadać, pośmiać się, zwierzyć. Ale brakuję mi odwagi. Boję się, że tak na prawdę okaże się, że to już wszystko jest przeszłością, że straciłam przyjaciółkę. To co nas łączyło było specyficzne, inne i może zbyt kruche, za mało pielęgnowane by mogło przetrwać przecież tak błahą rzecz dla wielu innych przyjaźni. Przecież dzieliło nas zaledwie 10km. W najgorszych momentach myślę, że dla Ciebie to nie było aż tak ważne jak dla mnie. Ale nie mogę do końca w to uwierzyć. Jakoś w nieświadomości jest mi łatwiej. Gdyby się okazało, że tego już nie ma, ta pustka rozdarłaby mi serce. Nie mam zbyt wielu przyjaciół. Nie nazywam pierwszej lepszej osoby swoim przyjacielem, dla mnie przyjaciel musi w stu procentach zasłużyć na to miano, więc może dlatego tak trudno mi się z tym pogodzić. Może najlepiej zostawić to tak jak jest i nic już nie zmieniać?
Najbardziej dziękuję za urodziny, wtedy dotarło do mnie na kogo tak na prawdę zawsze mogłam liczyć. Nie ważne było kto odszedł, ale kto pozostał.

No i zaraz pomału zacznę się rozklejać... Ale musiałam to z siebie wyrzucić.

Dlaczego tak jest, że mam jakieś dziwne wrażenie, że wszyscy ode mnie odchodzą?  

30 komentarzy:

  1. Skąd ja to znam... Dzięki takim smutnym doświadczeniom nauczyłam się, że ludziom nie wolno ufać. Później zostaje się tylko z pustką i rozczarowaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o to, że straciłam do niej zaufanie, bo to nie jej wina, że to wszystko się gdzieś ulotniło, tylko także moja. Chodzi o to, że właśnie nie wiadomo skąd wszystko się rozleciało i dlatego pustka jest tak ogromna.

      Usuń
  2. Tak niestety jest, ktoś odchodzi, a inna osoba przychodzi "na jego miejsce". Ale wiadomo, są osoby, o których nigdy nie zapomnimy, nieważne czy tego chcemy czy nie. Ktoś kiedyś powiedział, że w życiu każdego z nas zawsze będzie osoba, której nigdy nie zapomni. Ale jest więcej takich osób. Moja przyjaźń z dawnych lat też się skończyła wraz z końcem wspólnej szkoły. Tak po prostu jest chyba wpisane w tradycje świata...
    Re: Oby, bo już nie daję czasami rady...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla sprostowania, ta moja obecna przyjaciółka nie weszła na jej miejsce. Przyjaźniłyśmy się jak jeszcze przyjaźniłam się z tą, którą opisuję w poście.
      To prawda jest wiele osób, których nigdy nie zapomnę, nie tylko przyjaciół. Ten świat tak jest ułożony, że zawsze musimy kogoś tracić. Tylko szkoda, że tak ważne osoby.

      Wszystko minie, tylko musisz po prostu przeczekać ten stan ;*

      Usuń
  3. Może jeszcze nie wszystko stracone?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może, choć wątpię by było tak jak kiedyś. Dorosłyśmy i teraz żyjemy w innym otoczeniu.

      Usuń
  4. A może jednak warto się do niej odezwać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może warto, ale jakoby to rozumieć boję się tego kroku.

      Usuń
    2. Przecież była Twoją przyjaciółką, więc warto schować strach do kieszeni i napisać. Może wyjdzie Ci to na dobre.

      Usuń
    3. Być może wkrótce coś zdziałam.

      Usuń
  5. Też przeżyłam taką sytuację, tyle że to ja się wyprowadziłam i na dodatek w podstawówce. Niby tylko na drugi koniec miasta, ale wtedy to była bardzo duża odległość. Po kilku latach zobaczyłam się z nimi i doszłam do wniosku, że nie uda nam się tak szybko nadrobić zaległości. Miałyśmy się niby widywać częściej, ale jak jedna miała czas, to druga nie miała, wiec ja się poddałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Z czasem jest co raz trudniej odrobić zaległości. Ale Ty przynajmniej podjęłaś ten krok i spróbowałaś odnowić kontakt. Ja poddaje się na starcie, bo boję się tego kroku.

      Usuń
    2. Też możesz go podjąć. Albo skończy się to lepiej, albo gorzej, ale nie będziesz odczuwała wyrzutów, że nic nie zrobiłaś. Ale wybór postępowania należy do Ciebie ;)

      Usuń
    3. Wiem i dlatego to jest takie trudne. Wolałabym aby ktoś ten pierwszy krok zrobił za mnie :)

      Usuń
    4. Czasem nie można czekać aż ktoś inny coś zrobi, tylko wziąć sprawy w swoje ręce.

      Usuń
  6. Dziwne,że wytrzymałyście tyle a przeprowadzka to zniszczyła. Może warto by odnowić kontakt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowi ludzie i zapomina się o starych. Dla wyjaśnienia nie mam do niej pretensji. Taka kolej rzeczy w sumie.
      Pewnie warto, ale nie jest to takie proste.

      Usuń
  7. Może to Ty się zamykasz i dlatego ona odchodzi? "Wszyscy" są bliskimi. Warto walczyć o ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może jest w tym trochę racji. To po części ja nie potrafię utrzymywać przy sobie bliskich osób, poddając się na samym początku.

      Usuń
  8. zawsze jest wazniejsze kto zostaje jak jest zle niz tacy co przychodza kiedy jest dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ci co odeszli, nie byli nic warci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy od sytuacji. Ona nie odeszła. Po prostu nasze drogi się rozeszły. Przecież to samo ona może powiedzieć o mnie, ale ja też nie odeszłam.

      Usuń
  10. Nie zgadzam się z tym, że ona nie była nic warta. Przez tyle lat pomimo tego, że nie spotykałyście się często była z Tobą. Zostawiła ślad w twoim życiu. Teraz cię pozostawiła ale nie samą tylko z bagażem wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze to ujęłaś. Chociaż tyle, że wspomnienia pozostaną na zawsze.

      Usuń
  11. Piszesz, że chciałaś zadzwonić, napisać, spytać co u niej.. Zrób to. Zaskocz ją, zadzwoń, napisz, zapytaj. A być może rozpoczniesz coś zupełnie nowego, lecz na starym fundamencie.
    O przyjaźń warto walczyć do końca.


    Pozdrawiam i życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że pewnie prędzej cz później to zrobię, aby chociaż dowiedzieć się co może z tego wyjść. Kiedyś na pewno...
      Dziękuję :)

      Usuń
  12. Przyjazn to taka dziwna relacja, ze gdy jedna osoba choc troche zaczyna sie mniej starac, czasami druga nie ma sil i wszystko sie burzy, nie wystarcza silne fundamenty. Idz za tym, co Ci mowi serce;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Miałam podobnie i pewnie nie tylko ja. Nie wierzę w przyjaźń na całe życie - ludzie to zbyt niewdzięczne istoty i potrafią się pokłócić czy obrazić o byle pierdołę.
    A może jednak warto spróbować ocalić resztki waszej więzi?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo.
Dziękuję, za wiarę i motywację.
Dziękuję za to, że jesteś :*
<3